Honey – niczym miód na uszy
Tak, to będzie zaskoczenie, prawdziwa ciekawostka z innego podwórka. Zwłaszcza dla tych, którzy mnie znają bliżej. To naprawdę nietypowa muza jak na moje uszy. Przyznam, że długo na tym siedziałem zanim zdecydowałem się podzielić. Coś jednak dobrze zagrało w tym numerze. Niby takie pitu-pitu dla dziewczynek, a jednak niczym miód w uszach, nie daje spokoju i zaprząta myśli.
A może to dlatego, że wlałem w siebie już kilka drinków, wieczór jest romantyczny, nastrój mi się udzielił i dlatego ta pościelówa dobrze mi dzisiaj gra? Fakt, skrzywiłem się na ten refren w falsecie, bo jedzie bojsbendem, ale jest to mała wada. Da się z tym żyć. Justin Timberlake ma wybaczone to czemu Johnny Balik ma być traktowany inaczej?
Często lubię wniknąć w tekst, zrozumieć co poeta miał na myśli. Jednak nie tym razem. Tutaj kluczem jest chyba tak uwielbiany przez mnie minimalizm i ten funkowo-soulowy beat, który smakuję niczym miód – łyżkami stołowymi. Tym razem, śpiewający pan, to tylko kolejny instrument. Coś tam jest o miodzie, lecie, że kocha, albo kochał, tęskni czy coś w tym rodzaju…